niedziela, 24 kwietnia 2016

niedzielny spacer po targu staroci






Wiem, że trochę milczałam, ale widocznie z prowadzeniem bloga jest trochę jak ze sztuką, ważne jest natchnienie. Chociaż nie chodzi tyle o natchnienie, a o możliwość skupienia się i zebrania myśli w coś sensownego. 

Przyznam się, że aura dzisiejszego dnia nie zachęcała mnie do wyjścia z domu, wolałabym spędzić cały dzień pod kocem, obowiązkowo z kubkiem kawy w taką pogodę. Jednak bardzo mi zależało, ponieważ targ staroci jest raz w miesiącu i na następny musiałabym czekać cały miesiąc, a ja planowałam napisać ten post od dawna. Dlatego zmobilizowałam się i poszłam na spacer, właśnie na targ staroci.



Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam przechadzać się między straganami, na których zawsze można wypatrzeć jakieś cacko. Staram się nie kupować nic, żeby nie zagracać małego mieszkania, ale  można chociaż nacieszoko i znaleźć inspirację.
Ja dziś tak skromnie, upolowałam super oldskulowe okulary i ukraiński ketchup, wybitnie ostry. Skorzystałam z towarzystwa koleżanki, która zna język rosyjski i dzięki niej mogłam poznać skład, nie przeraził mnie szczególnie, więc go wzięłam. Ketchup oczywiście nowy...
W Lu (Lublinie) giełda staroci odbywa się  w ostatnią niedzielę miesiąca, chodzę na nią od wielu lat i już wiem, co u kogo można znaleźć i wypatrzeć. Zawsze spotyka się te same, znajome już twarze. Takie miejsca są rewelacyjną sprawą dla tych, którzy nie przepadają za sieciówkami, można trafić na unikaty, rzadko kiedy spotkamy dwa identyczne przedmioty. Poza tym, jeśli szukacie nietypowego prezentu, wyjątkowego i niepowtarzalnego, jestem pewna, że śmiało wyszukacie go właśnie tam, to dobra alternatywa dla wymagających. Znajdziemy tam wszystko od biżuterii po wspaniałą ceramikę poprzez sprzęt dla miłośników militariów i super zbieraczy dziwnych rzeczy po meble i książki. 
Przed meblowaniem nowego mieszkania, nawet tylko balkonu czy pokoju, myślę, że warto wybrać się na taki spacer w poszukiwaniu nowych bodźców i natchnienia. 



Ale wiecie, jest kilka zasad. Po pierwsze trzeba bacznie obserwować, nie bać się dotknąć zakurzonych przedmiotów, szczególnie na tych mniejszych stoiskach, gdzie na pierwszy rzut oka są graty. Po drugie i chyba najważniejsze, jak Wam wpadnie coś w oko, to brać i nie czekać, że obejdziemy całą giełdę i najwyżej wrócimy, bo tej rzeczy na 90% już nie będzie. Po trzecie targujcie się, bo warto, szczególnie u sprzedawców z mniej pokaźnym asortymentem. Trzeba też uważać, żeby was nie oszukano, nigdy nie zapomnę, jak pan za książkę, która maksymalnie powinna kosztować 50 zł, chciał ode mnie chyba z 200, myślał pewnie, że się nie orientuję. Chociaż i tak nic nie przebije sprzedawcy, który próbował mi wmówić, że ma oryginalne pastele Witkacego. 





Ja do swoich najlepszych łupów zaliczam plecioną torebkę, za 5 zł, która wisiała sobie taka biedna i porzucona na samochodzie, a teraz każda koleżanka ją chwali. 
Na koniec trochę zdjęć z dzisiejszego spaceru, żebyście mogli złapać ten klimat.
Namawiam Was na bycie poszukiwaczem-szperaczem, bo w ten sposób można odnaleźć przepiękne i oryginalne przedmioty. 
 


2 komentarze: