niedziela, 3 kwietnia 2016

wabi sabi, piękno niedoskonałe







Dziś nie będzie o gotowaniu, ale po trosze o codzienności. Postanowiłam napisać o swoim ostatnim "odkryciu", które poniekąd wiąże się z estetyką, która jest mi bliska. Post do kawy albo zielonej herbaty :)

Odkąd pamiętam lubiłam stare rzeczy, jako dziecko kolekcjonowałam "przedmioty z duszą" znosząc od ciotek i z targów staroci szkatułki, biżuterię i inne rekwizyty. Posiadanie czegoś, co miało wcześniej innego właściciela i ma swoją historię, było dla mnie pokusą nie do przezwyciężenia. Przedmioty często niedoskonałe, mające jakieś drobne ubytki, w tym tkwi całe ich piękno. Oczywiście teraz się to zmieniło, wyznaję zasadę im mniej tym lepiej, ale sentyment pozostał i mam takie perełki, których raczej się nie pozbędę.
Do napisania tego posta skłonił mnie felieton, który przeczytałam w Wysokich Obcasach Extra. Autorka Grażyna Plebanek napisała o wabi sabi, i może wstyd się przyznać, ale nie słyszałam wcześniej o tym. Okazuje się, że wabi sabi jest mi bardzo bliskie, chociaż nie byłam tego świadoma. 

W skrócie chodzi o ulotność i niedoskonałość nas samych i świata, w którym żyjemy. Jeśli się wgłębimy w to zagadnienie, okaże się, że jest to bardzo skomplikowane, ponieważ wabi i sabi są prawie tym samym, a w całym języku japońskim nie ma dla nich definicji. Blisko związane są z nimi cechy takie jak naturalność, prostota, nietrwałość, wywodzą się z estetyki japońskiej. I faktycznie proste, nieidealne czarki do parzenia herbaty, tusz japoński na kartce papieru, która w każdym momencie, może się przerwać od nadmiaru wody, i wszechobecna prostota - kojarzą się z estetyką zen.
"Piękno wabi sabi to piękno zabarwione smutkiem i melancholią płynącą ze świadomości, że wszystko przemija, powstaje z nicości i w niej ma swój kres" (Barbara Cichy, Wabi sabi. Estetyczny ascetyzmw sztuce zen). To zdanie wydaje mi się bardzo trafione i, jak dla mnie, tłumaczy wszystko. Wydaje się, że to mało popularny trend w dzisiejszym świecie, gdzie budujemy więcej i wyżej, wszystko musi być idealne, wszyscy muszą być zadowoleni, bo mają nowy dom, samochód, telefon i buty. Oczywiście skracam i trochę wyolbrzymiam, aby podkreślić kontrast.

A może warto się zatrzymać na chwilę i wyciągnąć z kredensu do niedzielnej kawy stary, zakurzony babciny serwis? To nic, że talerzyk jest trochę obtłuczony, na pewno przywoła miłe wspomnienia. A może pożyczyć od mamy jej starą bluzkę i dać jej drugie życie? 
Nie chodzi tylko o przedmioty, ale o taki luz i swobodę. Nie wszystko musi być nowe, piękne i idealne, w tym i my. 
Napiszcie niżej, co o tym myślicie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz